Moja relacja miłość-nienawiść z mediami społecznościowymi

Zacznę od tego, że wiem, iż Social Media to konieczność.Jestem na Facebooku, Twitterze i LinkedIn, ale rzuciłem zarządzanie moimi stronami na Facebooku i Twitterze już dawno temu.

Moja żona znalazła kilka zmagających się z problemami dzieciaków z college’u, które pisały moje artykuły. Jednak jedyny portal społecznościowy, którym sam zarządzam, i nie pytaj mnie dlaczego, jest LinkedIn. Rzeczą, którą ustaliłem na temat LinkedIn jest to, że jest on pełen sprzedawców. Oto historia o tym, co stało się ze mną ostatnio:

Po pierwsze, mój pupil jest leniwym sprzedawcą. Zanim spotkam się z perspektywą, zwykle robię wiele badań na ich temat, więc mam jakieś pojęcie, kim są. Ustaliłem, że powodem, dla którego ci handlowcy trolują LinkedIn jest to, że nie odrabiają pracy domowej.

Dostałem wiadomość od kogoś z LinkedIn, kto chciał, żebym przemawiał na imprezie konopnej w Kalifornii. Moja zasada jest taka, że wszystkie moje wydatki są pokrywane pomiędzy moją żoną a mną. Wtedy ta osoba wspomina, że chce, żebym był sponsorem tej imprezy. To zawsze jest dla mnie nie do przyjęcia.

Ludzie płacą duże opłaty za przyjazd na te konferencje, a ja nie zamierzam wydawać żadnych pieniędzy na ich sponsorowanie. Pozwolę mojemu mówcy zrobić mój awans. Wtedy ona będzie odważniejsza i będzie mówić o programie, który nazwali «revenue-share». Gram głupka i pytam, co to jest udział w przychodach.

Udział w przychodach, jeśli nie wiesz, gdzie ta firma wysyła ci wykwalifikowane wskazówki. Nie wiadomo, jak są wykwalifikowani. Jeśli dostajesz je jako klient, to dzielisz się częścią przychodów z firmą polecającą. Czasami nawet 50 procent przychodu.

Mój budżet reklamowy sprowadza się do mojego czasu na pisanie, mówienie na imprezach i robienie niezliczonych wywiadów. Wszystkie są wolne, przy okazji, chyba że liczy się czas, który zajmuje. Ale ja uwielbiam pisać, mówić i robić wywiady, więc to nic wielkiego. Ten udział w dochodach był dla każdego klienta marihuany, który został polecony.

Pracuję w marihuanie [praca podatkowa] od prawie ośmiu lat i jest to bliskie społeczeństwu. Dobrze robisz przez jednego klienta, a następną rzeczą, którą wiesz, kierują cię do wszystkich.

Zajmuję się nie tylko pracami podatkowymi i planowaniem podatkowym, ale również świadczę usługi doradcze. Pomiędzy tym wszystkim, co piszę o marihuanie, a tymi skierowaniami, które dostaję, dlaczego miałbym płacić komuś za «wykwalifikowaną przewagę». Nagle zakończyłem rozmowę z tą osobą stwierdzając, że powinna odrobić pracę domową zanim spróbuje sprzedać coś komuś, kto tego nie potrzebuje.

Na początku dużo podróżowałem, żeby porozmawiać, na mój koszt. W końcu zaczęto mi płacić i zwracać wydatki. Co roku jestem zapraszany z powrotem na te same zjazdy, bo ludzie chcą usłyszeć, co mam do powiedzenia. Wykonuję całą pracę i nie daję ani grosza jakiemuś sprzedawcy. Zdecydowałem, że nie będę już przyjmował zaproszeń od sprzedawców, ani tych, którzy wydają się być sprzedawcami.

Inny nonsens, który dostaję na LinkedIn, to ktoś, kto chce się dostać do marihuany lub krypto, lub cokolwiek innego, i chce, żebym go nauczył. Teraz, nie jestem palantem. Dostaję co najmniej siedem e-maili dziennie od potrzebujących pomocy profesjonalistów, którym pomogę. Ale dlaczego miałbym pomagać komuś włamać się na rynek, w którym radzę sobie bardzo dobrze? Czy oni naprawdę myślą, że chcę konkurencji?

Szczerze mówiąc, nie obchodzi mnie, czy wysyłasz mi e-maila z czymś, na czym utknąłeś, czy chcesz przeprowadzić filozoficzną dyskusję o czymś, co napisałem. Po prostu pamiętaj, że nikt mi nie pomagał, a w tej branży jest to coś, na czym musisz się wzorować, robić codzienne badania. Jeśli nie będziesz się temu poświęcać, bez względu na to, co ci powiem, nie osiągniesz sukcesu.

Często mówię ludziom, że podatki i prawo podatkowe to moje hobby i tak jest. Ciągle o tym czytam, zdarza mi się po prostu za to płacić.